poniedziałek, 5 grudnia 2011

dziwne rozmowy.

W internetowej wersji Art&B. (a być może nawet i w papierowej) można znaleźć bardzo interesującą rozmowę z Pawłem Makowskim. Rozmowę przeprowadza nie kto inny, tylko Andy Warhol (tym razem pod pseudonimem Jarosław Mikołaj Skoczeń). link jest tu

Paweł Makowski i Andy Warhol, zródło: www.artbiznes.pl
Pan Paweł, sympatyczny 30lat,  porzucił rynek farmaceutyczny na rzecz rynku sztuki. Rozmowa jest dość długa i momentami jałowa a w całości wyjątkowo debilna. Jednak, mimo tych kilku mankamentów  warto ją przeczytać. Dowiadujemy się z niej np, że:

- zdobycia stopnia naukowego (doktorat) wiąże się z siedzeniem w bibliotece przez pół roku
- bohater wywiadu jak i ankieter mają na myśli "sztukę nowoczesną, tworzoną współcześnie"
- Anna Szprynger to wybitna artystka młodego wieku, której prace wiszą w (jakimś) muzeum w Berlinie
- oraz, że Stanisław Młodożeniec, Jakub Słomkowski, Katarzyna Smaga  to znani, cenieni polscy artyści, z dużym dorobkiem. 
- oraz, że prace tej trójki nie są "pokazywane ani promowane"


a teraz filozofia sprzedaży:
- na początku:  "obraz, który kosztuje na przykład 30 tysięcy złotych, nasi klienci mogą wziąć go u nas w leasing."
-potem:  " Możesz zapłacić u nas 1 200 zł miesięcznie za dzieło warte około 40 tysięcy złotych i już obcować z tym dziełem, cieszyć się nim. Ono jest u Ciebie w aktywach…"
- i na koniec:   "Po roku okazuje się, że kupiłeś je za 30 tysięcy, a teraz kosztuje 50 tysięcy złotych, już zarobiłeś i nie musisz wydawać całości tych pieniędzy. W ten sposób powstał instrument do inwestowania."

z innych ciekawostek:
-"Prasa nie umiera, ona się tylko przesuwa"
- "W przypadku „Art & Business” chcemy do końca 2011 roku osiągnąć nakład w liczbie 60–70 tysięcy egzemplarzy."

A tak na poważnie.  Być może, tak naprawdę chodzi o to, żeby zarobić nie na sprzedaży prac, tylko na emisji akcji (AH jest notowane na niższym parkiecie).  Dziwne jest to (a może w sumie nie dziwne), że sprawę firmuję m.in Bogusław Deptuła - krytyk sztuki znany z telewizji. Dziwne jest tez to, że w grupie wyjątkowo nieciekawych artystów AH jest dwu, którzy tam nie pasują. Andrzej Cisowski, nie najgorszy malarz, który wcześniej, z tego co pamiętam, związany był z galerię Lokal 30, oraz Szymon Artur Urbański, który był ważnym (choć dziś chyba zupełnie zapomnianym) malarzem w latach 80tych.

ps: ostatnio dostałem na mój prywatny adres email reklamę AH z takim oto filmem:
i teraz nie wiem, co u diabła znaczy haslo: "Zbuduj z Nami najcenniejsze wspomnienia dla swoich pokoleń"



pps: Równie ciekawy wywiad z Maciejem Orłosiem zatytułowany: " Maciej Orłoś - Kolekcjoner sztuki" link jest tu

oto jego fragment:


Czy posiada Pan swoją prywatną kolekcjędzieł sztuki?
MO: Tak, i to ogromną – są to rysunkii malunki moich dzieci! A jeśli chodzio dzieła profesjonalistów, to niestety niemam. Wisi u mnie w domu abstrakcyjny obraz polskiego malarza okresu międzywojennego (nazwiska nie znam) oraz niespecjalnie wartościowy obraz nieznanego malarza, który kupiłem będąc we Francji.Mam również fragment dzieła EdwardaDwurnika, który zakupiłem na aukcji charytatywnej.



czwartek, 24 listopada 2011

Andrzej Szpindler

Bieżący sezon wystawienniczy zaowocuje licznymi odwiedzinami zaprzyjaźnionych galerii. Rozpoczynamy od krakowskie spółdzielni Goldex Poldex. Zaproszony Goldex zaprosił Andrzeja Szpindlera, legendarnego w pewnych kręgach literata i artystę. 

otwarcie wystawy Rury to my, znaczy my - czyli sympatia 
już w poniedziałek 28 listopada o godzinie 19.00
zapraszamy 


czwartek, 13 października 2011

Fibak

Na uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu rozpoczął się kolejny rok akademicki. Z dobrze poinformowanego źródła wiem, że na wykład inauguracyjny próbowano zaprosić Irenę Szewińską albo Noriaki Kasai. Niestety Pani Irena, ani pan Kasai  nie mogli przyjechać przygnieceni codziennymi obowiązkami. W końcu padło na Wojciecha Fibaka, który akurat przypadkowo przechodził ulicą. Zaskoczony pan Wojciech, skoczył do domu rodzinnego po katalogi i niemal punktualnie rozpoczął swój wykład. Oto fragment początku.

W lokalnej prasie Pani Iwona Torbicka pisze, że jej się nie podobało. Pisze też o satysfakcji jaką osiąga, gdy słyszy odmienione przez przypadki nazwisko "Jan Berdyszak" (dla osób, które czytają tego bloga i nie pochodzą z Poznania - Jan Berdyszak to artysta i wieloletni pedagog naszej szkoły).

czwartek, 6 października 2011

obieg

na obiegu recenzja wystawy w Tarnowie, bardzo inteligentnie autor dostrzega wszystkie plusy wystawy. coż.
http://obieg.pl/prezentacje/22559

czekamy na recenzje w Arteonie, ponoć, już tak bardzo się nie podobało.

wtorek, 20 września 2011

NOWY DYREKTOR TARNOWSKIEGO BWA!!!

Przez kilka ostatnich dni żyłem w napięciu w oczekiwaniu na wyniki konkursu na stanowisko dyrektora tarnowskiego BWA.Faworyt jasnej strony mocy - Ewa Łączyńska -Widz (która do tej pory była P.O. dyrektora) konkurowała z Romanem Fleszarem, członkiem ZPAP, lokalnym plastykiem. Prace Pana Romana można zobaczyć tu.

Ewa wygrała w cuglach, informacja nie jest jeszcze oficjalna, ale z pewnego źródła. Nominacja czeka na podpis prezydenta miasta (choć to czysta formalność).

Bardzo się cieszę i gratuluje Ewie, jest najmłodszym dyrektorem tego typu placówki w naszym kraju. Pani dyrektor skończyła historie sztuki (ze świetnymi wynikami) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po studiach rozpoczęła prace w BWA, zrealizowała tam dwie edycje "Alfabetu Polskiego" - cyklu spotkań i wystaw z najważniejszymi artystami polskiej sztuki współczesnej (obie edycje zakończone wspaniałymi publikacjami). Jest współredaktorką książki Tarnów. 1000 lat nowoczesności. Zna angielski, jest bardzo oczytana i wszyscy ją lubią. Wykazuje się też niesamowitą wręcz cierpliwością.

Ewa Łączyńska - Widz, dyrektor BWA w Tarnowie.

Na pocieszenie, tym, którzy kibicowali Romanowi Fleszarowi, dedykują taką oto piosenkę:

goście, goście

Miniony weekend przyniósł wizyty dostojnych i miłych gości.
W piątek tarnowskie BWA odwiedził minister Zdrojewski. Oto zdjęcie dokumentujące ten dostojny moment:

















wczoraj był minister skarbu Aleksander Grad (ale nie dostałem jeszcze zdjęcia).
a między tymi wizytami przyjechała Monika Sosnowska i Wilhelm Sasnal, jedyni uczestnicy wystawy Tarnów. 1000 lat nowoczesności, którzy dotychczas jej nie widzieli.
od lewej Wilhelm (t), Anka (t), Mateusz, Kasia (t), Monika, Marcin, Ewa (t) literka "t" symbolizuje Tarnów jako miejsce urodzenia! Autor bloga nie urodził się w Tarnowie, tylko w Zielonej Górze, więc przy nazwisku miałby (zg). Bardzo tęskni za swoim rodzinnym miastem, zwłaszcza, że tegoroczne winobranie przeszło mu kolo nosa.

poniedziałek, 12 września 2011

100 lat dla ZPAP

przekrój nory



Dziś wyjątkowy wpis - w formie nagrania audio. po odsłuchaniu należy obejrzeć film
aby wysłuchać nagrania, proszę kliknąć TU














sobota, 10 września 2011

koniec marzeń o Sopocie

zdjęcie z wernisażu wystawy Georgas Braque Metamorfozy w PGS













Nie mam cały czas zdjęć z dokumentacją prac z Tarnowa. Zresztą, nie może być za lekko, kto chce zobaczyć wystawę, musi zadać sobie trud i wybrać się do tego przedziwnego miasta.

Kilka miesięcy temu opisywałem wystawę Brudna Woda w PGS Sopot. Celem mojej wizyty w mieście Jarosława Kubiaka była nie tylko chęć zobaczenie (i opisania) wystawy, chciałem zanurzyć na 20 sekund stopy w Morzu Bałtyckim oraz porozmawiać z dyrektorem (a w zasadzie z jego asystentką) na temat możliwości zorganizowania wystawy w PGS.

No i  chyba nic z tego nie wyjdzie, muszę przyznać, że Sopocianie nie zasypali mnie lawiną propozycji. Idea darmowych wakacji w Sopocie pod pozorem organizacji wystawy upadła.
I w sumie nie ma co żałować, bo i tak, po tym co zobaczyłem na stronie (a o czym powiedzieli mi znajomi z Krakowa, których pozdrawiam) nie można tam robić wystaw. Mówie to z bólem, bo program tej galerii miał jaśniejsze momenty, a za ewentualną współpracą idzie ponoć niezłe honorarium i nocleg w brzydkim, ale wygodnym hotelu Sheraton.

Sytuacja wygląda tak, że pewien gość kupił grafiki Georgas'a Braque'a z prawem do ich reprodukowania.
Grafika zawiera również, znajdujący się w polu obrazowym, podpis artysty - który również można reprodukować. Ten gość, który pewnie jest złym i chciwym człowiekiem, zaczął robić takie "warianty" tych kilku prac - mamy więc biżuteria a'la grafika Braque'q, wazony, makatki. Potem poszedł (to moja rekonstrukcja zdarzeń) do dyrektora galerii, który jest człowiekiem z ulicy niezorientowanym w zagadnieniach sztuki współczesnej i wcisnął mu tę wystawę. Na stronie galerii bezwstydnie piszą "Wystawa „Metamorfozy” będzie jednym z ważniejszych wydarzeń wystawienniczych w Polsce w 2011 roku." :)

tak to jest opisane na stronie galerii TU

Prawie wszystko ponoć można kupić (w galerii dostępna jest lista cen).
oto zdjęcia, jak nie zobaczycie to nie uwierzycie. TU

Wystawa jest na "Poziomie 1" galerii PGS można oglądać ją do 18 września.
(a tak na marginesie, w PGS jest też "Poziom 0", czy komukolwiek byłoby miło mieć wystawę na "Poziomie 0"?

niedziela, 4 września 2011

już po.

Przeżywam właśnie depresję powystawową - jest to częsta przypadłość wśród kuratorów. Z tego powodu nie chce mi się jeszcze, w sposób jak zwykle zabawny i elokwentny, opisywać zmagań sztuki z życiem.

Niebawem,  gdy spłyną wszystkie zdjęcia zamieszczę relację.

Mój dwumiesięczny pobyt w Tarnowie i Mościcach właśnie się skończył. Ostatni etap tysiącletniej podróży odbył się w balonie. Wylądowałem w zupełnie innym miejscu. adieu.




niedziela, 14 sierpnia 2011

komentarze

postanowiłem dodać komentarze. wszystko co chcieliście mi powiedzieć, a z jakiś powodów nie wypadało, może zostać wypowiedziane! i to zupełnie anonimowo .

NIECIECZA RZĄDZI!













projekt trzech stadionów Termaliki Brukbet Nieciecza. przewidywana data oddania obiektu: 2013. Projekt sfinansowany przez Unie Europejską.


Brukbet Nieciecza nie przegał jeszcze w tym sezonie meczu i z 7 punktami jest liderem I ligi. Przypomnę, że Ci sympatyczni piłkarze, zwani przez kibiców innych drużyn dziećmi kukurydzy, graja dla wsi Nieciecza liczącej 726 mieszkańców.

Pasmo sukcesów Niecieczan jest dla nas, tu w oddalonym o 25 kilometrów od stadionu Brukbetu Tarnowie, wielką inspiracją.

Większość czytelników mojego bloga jest w jakiś sposób zaangażowana w projekt Tarnów. 1000 lat nowoczesności, dla pozostałych 7 osób które czytają blogosztuce zapraszam do zapoznania się z programem imprezy na stronie www.tarnow1000.pl


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

zakupy

Wraz z Piotrem Kuklą, zasłużonym pracownikiem tarnowskiego BWA pojechaliśmy do tutejszej castoramy (która w Tarnowie jest od niedawna) po niezbędne narzędzia, których tu ostatnio brakowało. Kupiliśmy wiertarkę, wyrzynarkę, pilarkę, szlifierkę, dalmierz (w kąciku poradnikowym zademonstruje możliwości dalmierza, jak mi się będzie chciało) i trochę drobnych rzeczy.
Czy widzicie co tu jest napisane?















środa, 3 sierpnia 2011

Uwaga Muchozol!

Od kilku tygodni przebywam w Tarnowie. Wraz z Ewą Łączyńską, pracownikami BWA, stażystami i asystentami przygotowujemy wystawę Tarnów. 1000 lat nowoczesności. Jest już strona internetowa www. tarnow1000.pl.
Bwa w Tarnowie (które jest organizatorem wystawy) znajduje się od kilku miesięcy na dworcu kolejowym. Dworzec został wyremontowany za 100 miliardów nowych złotych, z tego powodu nie wolno wchodzić na niego w brudnym stroju, wbijać gwoździ i generalnie ingerować w jego piękną bryłę architektoniczną z przełomu XIX i XX wieku. Na dworcu grasuje Pan Muchozol - osoba która czuwa nad zachowaniem nieskazitelnego stanu obiektu. Pan Muchozol zasłynął z tego, że obliczył ile kosztuje usunięcie jednej kupy zrobionej przez muchę na znajdującym się wewnątrz żyrandolu (15 zł). Oczywiście nie wolno palić przed dworcem (najbliższe bezpieczne miejsce to schody przed ośrodkiem zdrowia), nie wolno też pozostawiać rowerów w niedozwolonych miejscach. Muchozol wykręca siodełka z takich rowerów. To co zobaczyłem przedwczoraj, to już chyba jednak przesada:


niedziela, 24 lipca 2011

Zniecierpliwieni brakiem wpisów na blogu czytelnicy sami postanowili coś napisać. Krzysztof Kaczmarek i Łukasz Jastrubczak relacją z naprawy klamki do przyczepy kempingowej "Beyerland 495-B" rozpoczynają nową rubrykę "teksty gości" oraz dodają kolejny wpis do cieszącej się wielką popularnością rubryki "kącik poradnikowy".

Jak naprawić klamkę przyczepy kempingowej "Beyerland 496-B"?


























Opcja 1; koszt: 5000 ISK = ok.120PLN

Kupujemy niezbędne, prawdopodobnie, produkty w sklepie:
1) Klej Bison (odpowiednik Poxipolu, prawdopodobnie)













2) Pilnik



















3) Plastikowe elementy do łączeń hydraulicznych



















4) WD-40



















5) Piłkę do metalu.




















Najpierw przy pomocy piłki do metalu odcinamy porządany kształt z profilu plastikowego.













Szlifujemy go,



















do gładkości













rozrabiamy klej Bison














i łączymy plastikowy prostokąt z miejscem w klamce, z którego pierwotny element się oderwał.













zostawiając na wyschnięcie przez noc.














to samo robimy z drugą niedziałającą częścią, którą łączymy za pomocą kleju Bison.



















ale najpierw przemywamy obie części terpentyną.













kiedy rano okaże się że klej nie zadziałał, można spróbować jeszcze raz.













Opcja 2, koszt 7 ISK = ok. 10groszy
Prosimy w sklepie budowlanym pracownika o wywiercenie dwóch małych dziurek w odpowiednim do tego miejscu w klamce. Zakupione dwie śrubki wkręcamy w klamkę.













Zreperowana w ten sposób przyczepka, po miesięcznych podróżach może wrócić do właściciela.




























środa, 15 czerwca 2011

Pool

Marcin Zarzeka - artysta Galerii Pies inauguruje działalność magazynu artystycznego "Pool", którego wspólnie z Yosuke Demukai jest założycielem i kuratorem.
Zapraszamy na imprezę związaną z wydaniem pierwszego numeru magazynu artystycznego POOL - z siedziba w Tokyo, Warszawie i Wiedniu.
Launch Party odbędzie się w najbliższy piątek, 17 czerwca, w galerii Piktogram/BLA - SOHO Factory na warszawskiej Pradze (ul. Mińska 25).
Na POOL PARTY zagrają:
- zespół DAS FIEBER z Wiednia - założony przez Helge Schania, projektantkę legendarnej marki Wendy & Jim, współpracującej przez ostatnie 15 lat z takimi ikonami mody jak Vivienne Westwood, Helmut Lang, Comme Des Garcons czy Jean-Charles de Castelbajac,
- HUGO CAPABLANCA - ulubieniec tanecznej i modowej sceny Berlina,
- ARTUR8 - znany warszawskiej publiczności artysta, określany przez europejskie media, jako jeden z najlepszych DJ-ów grających disco oraz wczesny house,
- ACTIVATOR - Sharif Zawideh, obieżyświat i muzyk z Detroit, który tymczasowo osiadł w Warszawie; znany jest ze współpracy z Anią Kuczyńską.
Współautorzy biorący udział w pierwszym numerze pisma to:
Anrealage, Wendy & Jim, Ania Kuczyńska, Petar Petrov, UEG, Birgit Megerle, Yohei Yoshida, Alexander Nussbaumer, Mario Grubisic, Lukas Gansterer, Christoph Pirnbacher, Kasia Korzeniecka, Szymon Rogiński, Tomasz Kowalski, Maurycy Gomulicki, Daphne Ahlers, Andrzej Sobolewski, Lucie Stahl, Philipp Ruthner.
http://www.facebook.com/?ref=logo#!/event.php?eid=206588286049620


niedziela, 5 czerwca 2011

NIEDZIŚ.

TO JEDNAK NIE DZIŚ. Ciemne siły z Woronicza wprowadziły mnie w błąd, emisja programu z Galerią Pies za tydzień (w niedziele o 23.10). Możemy bez obaw oglądać Gwiezde Wojny!
d

piątek, 3 czerwca 2011

TVP Kultura


Już w Niedziele, 5 maja, w TVP Kultura w ramach audycji Videogalerie wystąpi Galeria Pies (pokażemy film Krzysztofa Kaczmarka, Łukasza Jastrubczaka oraz wspólny film Łukasza Jastrubczaka i Krzysztofa Kaczmarka - słowem trzy filmy).

W tym samym czasie na TVP 2 emitowane będą Gwiezdne Wojny: Atak Klonów. Nie jest to najlepsza cześć Gwiezdych Wojen, więc nie ma co (na końcu któryś z tych rycerzy Jedi przecina na pół tego z pomalowaną twarzą, ale to też mogło być w innej części).
Zapraszam.

What's the differerce between Pawel and Wawel.













Rok po tym jak skończyły się wszystkie pieniądze z Funduszy Norweskich artyści Galerii Pies Krzysztof Kaczmarek i Łukasz Jastrubczak wraz z Małgorzatą Mazur i Igorem Klaczyńskim wybrali się na Islandię realizować swój spektakularny projekt o zagranicznej nazwie "What's the differerce between Pawel and Wawel".

oto jego opis:
Galeria Miejska w Tarnowie razem z CSW Kronika w Bytomiu, oraz szereg islandzkich partnerów organizują objazdowy pokaz polskich filmów fabularnych, w lecie 2011 roku, na Islandii.Przez miesiąc, filmy z lat 60tych i 70tych, "Złotej Ery" polskiego kina, będą wyświetlane w różnych miejscach na Islandii. Zaczynając od Höfn, czteroosobowa ekipa odwiedzi pięć innych miast, próbując także zaprezentować cztery wybrane filmy w nietypowych miejscach Islandii.
Podczas pokazu 10ego czerwca w Reykjaviku w Bíó Paradís, odbędzie się koncert Gabrieli de Silva. Polska śpiewaczka operowa, odśpiewa kompozycję utworzoną z wybranych melodii polskich filmów z lat 60tych i 70tych. Scenografię do koncertu przygotuje grupa artystyczn Krzysztofjastrubczakłukaszkaczmarek. Utworzona w 2010 roku w Krakowie grupa działa w obszarze videoperformance'u oraz rzeźby. Ich pierwsza praca video, zatytułowana "Buchbuch", odnosiła się do estetyki końca lat 80tych, która przetransponowana została na kilka performensów dokumentowanych kamerą VHS.

Przy odrobinie szczęścia, niebawem, otrzymam relację z tej wyprawy. Tymczasem zachęcam do zapoznania się z projektem na stronie http://www.pawelandwawel.org/


czwartek, 2 czerwca 2011

Oprowadzanie

Oprowadzanie obyło się bez większych ekscesów. Mój kolega z rzeźby Szymon krzyczał za
uczestnikami wycieczki, aby mi nie ufali (potem stwierdził, że może jednak warto, żeby mi ufali, bo mogę im zrobić wystawę).
Oto zdjęcia z tego miłego popołudnia:











































































Tego samego dnia, o 19.00, odbył się (mimo deszczu) bardzo interesujący performance kol. Moniki Szydłowskiej. Jeśli Monika zgodzi się, niebawem napiszę relację.





wtorek, 31 maja 2011

Darmowe oprowadzenie po wystawie końcoworocznej.

















Po roku oczekiwania, wreszcie kolejna wystawa końcoworoczna Poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego. W rozmigotanym, zmiennym świecie, jedno pozostaje niezmienne. Znakomici profesorowie gwarantują wysoką jakość prac studentów. Nagrodą za całoroczną pracę, jest udział w tej prezentacji.

Poważnie jednak mówiąc, wystawy takie jak te, są znakomitym sposobem na to, aby zapoznać się z wadami i zaletami wyższego szkolnictwa artystycznego.

Wszystkich chętnych zapraszam do wspólnego zwiedzania najciemniejszych zakamarków szkoły (będą też oczywiście jaśniejsze momenty).

1 czerwca (dzień dziecka) 2011, godzina 15.00
Uniwersytet Artystyczny Poznań
al. Marcinkowskiego 29
zbiórka przed schodami do głównego wejścia
wstęp wolny

info facebook:

link do relacji z zeszłorocznej wystawy końcoworocznej jest tu

niedziela, 29 maja 2011

SOPOT



W podróży do Sopotu towarzyszył mi Mikołaj Iwański, bodaj najsłynniejszy (przynajmniej ostatnimi czasy) były pracownik Politechniki Koszalińskiej oraz, co nie wszyscy wiedzą, szef poznańskiej frakcji Zielonych. Mikołaj właśnie napisał (i czeka na recenzję) doktorat na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Tematem doktoratu jest rynek sztuki w Polsce. Jak przystało na osobę zajmującą się rynkiem sztuki, Mikołaj jeździ Mercedesem.

















Mercedes 124 Diesel (zwany potocznie Baleronem) występował już na moim blogu (tu). Łączy on w sobie sportową elegancję z harmonią proporcji, wcześniej auto Mikołaja było wykorzystywane jako taksówka i to nie byle gdzie, bo w Bochum (Niemcy).
Podróż zaczęliśmy w dobrych nastrojach, wyjazd z wyjątkowo nudnego Poznania nad morze to zawsze miła odmiana. Po drodze nie mogło obyć się bez zdjęcia przy monumencie informującym o przebiegającym na trasie Wale Pomorskim - widomy dowód na polskość ziem odzyskanych mimo 800 letniej okupacji niemieckiej.


















Pierwsza bardzo niemiła niespodzianka jaka nas spotkała zdarzyła się pod Miastkiem. Mieliśmy wypadek z udziałem Sarny, zwierzę niestety nie przeżyło. My wyszliśmy bez szwanku, samochód nie.
Co robić po zderzeniu ze zwierzęciem:
1. Wezwać Policję (zwierzę mogłoby przeżyć i potrzebować pomocy, policja wzywa leśniczego, który zajmuje się sprawą, jeśli zwierzę nie przeżyło ktoś musi je usunąć z drogi)
2. Po przyjeździe Policji nie ma sensu prosić ich o sporządzanie notatki. Odszkodowanie od Związku Łowieckiego czy Lasów Państwowych można uzyskać tylko w okresie polowań, gdy zwierzyna jest płoszona. W innym wypadku nie ma na to szans, nawet jeśli stara się o to Policjant (nasz uderzył już 3 sarny). Gdy samochód jest zniszczony (straciliśmy lampę i tzw. grilla) po sporządzeniu notatki policjant musi zabrać dowód rejestracyjny. Nie jest to nic dobrego, gdyż trzeba wzywać lawetę. Wiadomo, że nikt nie ma autocasco, więc nie ma co.
3. Umawiamy się z Policją, że się nie widzieliśmy, odwołujemy wezwanie na 112. Oni wzywają leśniczego (jako, że zwłoki zwierzęcia znaleźli przypadkiem)
4. Odjeżdżamy, ale ostrożnie.
















Prawe światło i kierunkowskaz do wymiany.
















Dziura w miejscu osłony chłodnicy

Dojechaliśmy do Słupska, rodzinnego miasta Mikołaja. Światło zostało tymczasowo zreperowane. 30 km przed Sopotem wysiadło wspomaganie kierownicy i zapaliła się kontrolka oznaczająca akumulator.
Co należy robić w takiej sytuacji:
1. Na początku koniecznie zlekceważ objawy, bez wspomagania nie jest lekko, ale da się dojechać. Światełko może być objawem awarii całej deski rozdzielczej, nic z tym nie zrobimy.
2. Po dojechaniu na miejsce warto zobaczyć co się dzieje z silnikiem
















3. W tym przypadku przyczyna awarii wspomagania w Baleronie Mikołaja leżała w tym, że spadł pasek klinowy. Ta dwa elementy są w jakiś niezrozumiały sposób sprzężone ze sobą. Pasek należy wymieniać co jakiś czas, albo i nie. Demontujemy pokrywę.


















4. Zakładamy pasek, w internecie znajdują się schematy ułożenia paska na kołach zębatych, nie znaleźliśmy niestety opisu do Mercedesa Diesla 124.
















5. Uruchom wyobraźnię (przestrzenną), po licznych próbach w końcu uda się znaleźć prawidłowe ułożenie















6. Nie da się na siłę nałożyć paska. Mimo prób. Okazało się, że Mercedes 124 Diesel posiada tzw. zespół naciągacza (nie ma to związku z tym, że Baleron był wcześniej niemiecką taksówką).



















7. Jeśli nawet doraźnie zajmujesz się sztuką idź do najbliższej galerii, z pewnością pożyczą Ci narzędzia. Nie idź do najbliższego Sheratona, tam z pewnością nikt nie pożyczy Ci narzędzi
8. Pożyczyłem narzędzia od bardzo miłego Pana z obsługi technicznej PGS w Sopocie. Do nałożenia paska potrzebujemy: imbus czwórkę, klucz trzynastka, duży płaski śrubokręt (ale bez imbusa ostatecznie też da radę)














9. Odkręcamy śrubę mocującą odciągacz
10. Zakładamy Pasek
11. Jeśli uda Wam się to zrobić w czasie krótszym niż godzina jest dobrze.

W drodze powrotnej spotkało nas kolejne niemiłe zdarzenie. Z racji naszej, raczej niepolskiej, urody zostaliśmy wzięci za przemytników i pod pozorem sprawdzenia gaśnicy zatrzymała nas służba celna.





















W tym rejonie ma być budowana elektrownia atomowa, nie dziwi więc wzmożona czujność.
Jedyne co Mikołaj miał wspólnego z radioaktywnością to jeden z jego wcześniejszych
samochodów egzotycznej marki Proton (malezyjska odpowiedź na Mitsubishi). W „Protonie”
Mikołaja swego czasu wybuchł silnik, więc Mikołaj już nim nie jeździ.
Co należy zrobić w razie zatrzymania przez służbę celną:
1. Nie należy się popisywać znajomością języków obcych (w szczególności rosyjskiego)
2. Zachować spokój i asertywność.
3. Odwracać uwagę od braku gaśnicy, trójkąta, apteczki, tylnego światła, krwi na zderzaku.
4. Zagadywać.

Ostatnią niemiła niespodzianką był mandat za brak biletu parkingowego. Zatrzymaliśmy się w Słupsku na dwie minuty po papierosy i colę, po wyjściu ze sklepu znaleźliśmy mandat od Straży Miejskiej wypisany na godzinę 11:11 (a była 11:10).
















Co należy zrobić w takiej sytuacji:
1. Dzwonimy na nr telefonu widoczny na mandacie (będziemy pytać o godzinę i domagać się reklamacji)
2. W trakcie przełączania między pokojami w urzędzie nasza linia obrony upada
3. Wrzeszczymy
4. Płacimy.















Baleron po wszystkich niezbędnych naprawach.

No dobrze, a teraz wystawa:



















Głównym powodem wycieczki była chęć zobaczenia Brudnej Wody - wystawy przygotowanej przez Ewę Juszkiewicz i Paulinę Ołowską w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. To bardzo
sympatyczna placówka wystawiennicza, umieszczona w bezpośrednim sąsiedztwie sopockiego molo.

Mam wrażenie, że umknęła ona trochę polskiej publiczności, a szkoda, bo jest to więcej niż przyzwoita wystawa. Udało nam się zdążyć w ostaniej chwili, gdyż niebawem wystawa miała być demontowana, a galeria przygotowana na przyjęcie Janka Simona.

































Mikołaj twierdzi, że oglądanie wystawy należy zacząć od filmu. Na wystawie jest jedna praca wideo: Artemisa Agnieszki Brzeżańskiej. Praca oparta na bardzo prostym zabiegu – z filmu pornograficznego pozostawione zostały wątki fabularne. Rzecz rozgrywa się w kolorystyce meksykańskiego odpowiednika TVN. To bardzo syntetyczne ujęcie potocznego wyobrażenia o sztuce połączonego z uprzedmiotowiającym kobietę męskim wyobrażeniem o jej uległości. Bohaterka aspiruje do „męskiego” zawodu malarza w związku z tym jest bardzo protekcjonalnie traktowana, mamy również figurę opresyjnego ojca oraz nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Domyślamy się również, że jej walka o prawo do spełnienia swoich ambicji wiąże się z szeregiem usuniętych przez Agnieszkę Brzeżańską scen.
















Mikołaj ogląda film Agnieszki Brzeżańskiej. Obejrzał go prawie dwa razy.























































































Ta prosta, w gruncie rzeczy zabawna praca, otwiera cały szereg skojarzeń, które umiejscowione są na styku świata sztuki i partialchalnej struktury społecznej. Fallocentryzm modernizmu stworzył model białego, heteroseksualnego mężczyzny. Film Brzeżańskiej odsyła nas do tego wyobrażenia, ośmiesza je i siłą rzeczy dekonstruuje.
Niestety w realnym, nie filmowym świecie jest tak, że większość profesorów na Akademiach stanowią starzy mężczyźni, którzy co prawda nie zachowują się tak jak bohater filmu (poza naprawdę nielicznymi przypadkami), ale umacniają oni wyobrażenie o „męskim” charakterze zawodu artysty.
Niebezpiecznym wyjściem z tej męskocentrycznej wizji świata jest tworzenie wystaw sztuki kobiet. Takie koncepcje często ocierają się o banał, zwłaszcza gdy stoi za nimi zbyt płytka refleksja dotycząca feminizmu. Tworzenie dla kobiet osobnej kategorii „sztuki kobiet” potwierdza tylko patriarchalny układ i podział na poważną i tą mniej poważną sztukę.
Z drugiej strony, kobiety, jako grupa przez lata dyskryminowana i poszkodowana może potrzebują takich wystaw jako rodzaj rekuperacji za doznane krzywdy i upokorzenia? Należy pamiętać, że feminizm nie jest odbijaniem piłeczki, a patriarchat jest opresyjny zarówno dla kobiet jak i mężczyzn!
Niestety może też być inaczej i tego rodzaju wystawy nie stoją w opozycji do najnowszych zdobyczy feminizmu. Nie jestem zbyt biegły w tego typu teoriach, co zawdzięczam niestety lenistwu.
Czy wystawa „Brudna Woda” wpisuje się w manierystyczny nurt „wystaw sztuki kobiet?”. Nie. Ona idzie o krok dalej, nie jest reprezentacją „sztuki kobiet”, w której implikowanym widzem jest mężczyzna, rządzi się ona inną logiką, której, z racji trudności w werbalizacji zwerbalizować nie potrafię, a którą, musicie mi uwierzyć na słowo, głęboko odczuwam.



Wystawa odwołuje się do swego rodzaju „kobiecej” symboliki, przenicowując ją i ustawiając w nowym interesującym kontekście. Jednym z głównych elementów jest wielka szafa (swoją drogą bardzo dobrze wykonana przez obsługę techniczną galerii). Umieszczono w niej kilkadziesiąt prac, nie były one podpisane i tworzyły swojego rodzaju mozaikę technik i postaw reprezentowanych przez zaproszone do udziału w wystawie artystki. Z jednej strony odniesienie do „szafy” jako przestrzeni prywatnej jest prostą metaforą (a raczej męskim wyobrażeniem) o twórczości kobiet jako o czymś schowanym, realizowanym w zaciszu domowym. Czymś co nigdy nie ujrzy publiczności. Z drugiej strony, wydaje mi się, że sposób aranżacji tych prac, w bardzo gęstym układzie, przywodzi na myśl sposób aranżacji XIX wiecznych salonow, tzw. aranżację petersburską. To zestawienie stereotypowo „prywatnej” przestrzeni z „salonowym” sposobem prezentacji jest szczególnie ciekawe. W pewien sposób jest to wizja alternatywnego salonu, który mógł odbyć się w mieszkaniu którejś z zapomnianych XIX wiecznych artystek.



















W
Bardzo podobała mi się też forma ekspozycji małych prac, które umieszczono na czymś w rodzaju pulpitów. Kolor i rytm brył przywodzi na myśl fale. Fala porywa prace. W gruncie rzeczy, wystawa mogłaby się ograniczyć do tych dwu elementów, bądź kontynuować ideę konstruowania skomplikowanego sztafażu dla prac. Nie jestem jednak krytykiem tylko kuratorem, więc z natury wiem lepiej jak wszystko powinno zostać zrobione.















Narracja wystawy dzieli ekspozycję na dwa poziomy galerii: na dole prace, które odnoszą się do „brudnej wody” (czyli „brudnych”, dzikich i niepokojących sił natury, które uosabia kobieta) na górze woda staje się coraz czystsza (sam na to nie wpadłem, zostało mi to podpowiedziane). Całość wieńczy panorama Bałtyku, który, przynajmniej z tej odległości wydaje się całkiem czysty.















Do wystawy został wydany fanzinowy katalog (numerowany!). Jest też wspaniały manifest.
Poza wszystkim mam wrażenie, że trochę się mijam z tym pokazem. Sądzę, że jego sens jest zawarty gdzie indziej niż na sali ekspozycyjnej. Wydaje mi się, że manifest nie jest tylko kolejną kokieteryjna grą z pola sztuki współczesnej i między uczestniczkami wytworzyło się prawdziwe poczucie siostrzanej więzi (choćby na czas realizacji tego projektu). Mimo, że kilka rzeczy nie podobało mi się i wiele rzeczy zrobiłbym inaczej, to właśnie w kilku dość kuriozalnych (nietypowych) decyzjach aranżacyjnych kryje się prawdziwa moc zdarzenia jakim jest ta wystawa, a ja czuje się tak obarczony swoją płcią i wszystkimi związanymi z nią nawykami, że „Brudna Woda” wyrzuca mnie na mieliznę. I to jest dobre.