Przygotowania do targów trwają, problem z transportem został zażegnany dzięki uprzejmości Cezarego Pieczyńskiego (właściciela galerii Piekary). Największe obrazy Marty Tomasik mają pojechać Mercedesem Vito.
Tymczasem trwa pakowanie tych bardzo delikatnych i niemałych obrazów. Na blogu znajdzie się kącik poradnikowy, oto pierwsza porada:
Jak zrobić zabezpieczające narożniki zademonstruje studentka III roku malarstwa Dorota Pawlicka.
1. Potrzebny nam będzie nóż i blok styropianu, na zdjęciu widzimy styropian typu dalmatyńczyk (z czarnymi kropkami), można oczywiście użyć tańszego, zwykłego styropianu budowlanego.
2. Za pomoca noża wycinamy styropianowy sześcian.
3. Wydrążamy otwór o nieco mniejszej szerokości niż grubość blejtramu (warto uwzględnić grubość folii bąbelkowej w którą obraz jest zapakowany)
4. tak wygląda gotowy narożnik
5. a tak wygląda narożnik po założeniu
Powodzenia!
piątek, 30 kwietnia 2010
czwartek, 29 kwietnia 2010
Koniec ery Opla.
W galerii rozpoczęły się dynamiczne przygotowania do wyjazdu na targi sztuki Viennafair w Wiedniu. Opel Astra rocznik 93, samochód którym jechaliśmy w zeszłym roku popsuł się na tyle poważnie, że trzeba rozmontować silnik, pewne jest że przez najbliższe tygodnie nie ruszy. Dynamicznie, ale bez paniki szukamy alternatywy.
A tak wyglądał Opel w zeszłym roku o tej porze, na parkingu wiedeńskich Targów:
środa, 28 kwietnia 2010
Groźne lampy
Od października zeszłego roku pracuje na stanowisku laboranta w II pracowni rysunku prof. Anny Tyczyńskiej na ASP w Poznaniu. Na blogu, raz na jakiś czas będą pojawiać się informacje z życia naszej pracowni.
A oto pierwsza z nich:
W zeszły czwartek rozpoczął się plener pracowni, dość nietypowy, gdyż nie wyjeżdżaliśmy w ostępy leśne ani nad morze, zostaliśmy w mieście. Zajęcia odbywały się w budynku dawnego szpitala kolejowego na ulicy Orzeszkowej 6. Szpital nie funkcjonuje od paru lat, a gmach czeka na kapitalny remont.
Uprzejmy właściciel udostępnił nam to urokliwe miejsce na kilka dni.
Tak wygląda exszpital:
Pierwszy dzień pleneru zakończył się poważnymi komplikacjami natury zdrowotno-wzrokowej. W budynku znajdują się lampy UV służące do odkażania pomieszczeń. Student Wojciech Tubaja jako pierwszy je zauważył i postanowił pokazać wszystkim jakie dają wspaniałe światło o interesujących własnościach plastycznych. Niestety nikt nie przeczytał informacji ostrzegających przed niebezpieczeństwem umieszczonych na obudowie, ani nie wykazał się wiedzą ogólną na temat zastosowania i konsekwencji użycia takich lamp. Po około godzinie spędzonej na naświetlaniu, w czasie której prowadzono miłe rozmowy na temat sztuki, szpitali i tego co będzie się robiło na plenerze, studenci rozeszli się do domu.
Następnego dnia zaalarmowały mnie telefony od przestraszonych osób które mają problemy ze wzrokiem. Całe szczęście po wizycie u lekarza bądź na pogotowiu, aplikacji kropel do oczu, wszystko wróciło do normy i następnego dnia ból, swędzenie i ogólna niemoc minęła.
Tak się złożyło, że pierwszego dnia pleneru, odbywało się otwarcie wystawy Łukasza Jastrubczaka i cały wieczór i noc przesiedziałem w Psie oraz lokalu Kisielice gdzie nie było niebezpiecznego odkażającego światła UV. Morał z historii jest taki, że czasem warto nie przyjść na zajęcia.
Tak wyglądają groźne lampy:
a tak wyglądał wykład przeprowadzony następnego dnia na temat działania lamp:
Dziś o godzinie 18.00 odbędzie się wystawa poplenerowa, na której zobaczyć będzie można to, co studenci zrealizowali w czasie pleneru. Zapraszamy.
A to plakat autorstwa studentki 4 roku grafiki, Moniki Szydłowskiej:
A oto pierwsza z nich:
W zeszły czwartek rozpoczął się plener pracowni, dość nietypowy, gdyż nie wyjeżdżaliśmy w ostępy leśne ani nad morze, zostaliśmy w mieście. Zajęcia odbywały się w budynku dawnego szpitala kolejowego na ulicy Orzeszkowej 6. Szpital nie funkcjonuje od paru lat, a gmach czeka na kapitalny remont.
Uprzejmy właściciel udostępnił nam to urokliwe miejsce na kilka dni.
Tak wygląda exszpital:
Pierwszy dzień pleneru zakończył się poważnymi komplikacjami natury zdrowotno-wzrokowej. W budynku znajdują się lampy UV służące do odkażania pomieszczeń. Student Wojciech Tubaja jako pierwszy je zauważył i postanowił pokazać wszystkim jakie dają wspaniałe światło o interesujących własnościach plastycznych. Niestety nikt nie przeczytał informacji ostrzegających przed niebezpieczeństwem umieszczonych na obudowie, ani nie wykazał się wiedzą ogólną na temat zastosowania i konsekwencji użycia takich lamp. Po około godzinie spędzonej na naświetlaniu, w czasie której prowadzono miłe rozmowy na temat sztuki, szpitali i tego co będzie się robiło na plenerze, studenci rozeszli się do domu.
Następnego dnia zaalarmowały mnie telefony od przestraszonych osób które mają problemy ze wzrokiem. Całe szczęście po wizycie u lekarza bądź na pogotowiu, aplikacji kropel do oczu, wszystko wróciło do normy i następnego dnia ból, swędzenie i ogólna niemoc minęła.
Tak się złożyło, że pierwszego dnia pleneru, odbywało się otwarcie wystawy Łukasza Jastrubczaka i cały wieczór i noc przesiedziałem w Psie oraz lokalu Kisielice gdzie nie było niebezpiecznego odkażającego światła UV. Morał z historii jest taki, że czasem warto nie przyjść na zajęcia.
Tak wyglądają groźne lampy:
a tak wyglądał wykład przeprowadzony następnego dnia na temat działania lamp:
Dziś o godzinie 18.00 odbędzie się wystawa poplenerowa, na której zobaczyć będzie można to, co studenci zrealizowali w czasie pleneru. Zapraszamy.
A to plakat autorstwa studentki 4 roku grafiki, Moniki Szydłowskiej:
sobota, 24 kwietnia 2010
Dziwne miny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2011
(32)
- ► października (2)
-
▼
2010
(42)
- ► października (2)