A oto pierwsza z nich:
W zeszły czwartek rozpoczął się plener pracowni, dość nietypowy, gdyż nie wyjeżdżaliśmy w ostępy leśne ani nad morze, zostaliśmy w mieście. Zajęcia odbywały się w budynku dawnego szpitala kolejowego na ulicy Orzeszkowej 6. Szpital nie funkcjonuje od paru lat, a gmach czeka na kapitalny remont.
Uprzejmy właściciel udostępnił nam to urokliwe miejsce na kilka dni.
Tak wygląda exszpital:

Następnego dnia zaalarmowały mnie telefony od przestraszonych osób które mają problemy ze wzrokiem. Całe szczęście po wizycie u lekarza bądź na pogotowiu, aplikacji kropel do oczu, wszystko wróciło do normy i następnego dnia ból, swędzenie i ogólna niemoc minęła.
Tak się złożyło, że pierwszego dnia pleneru, odbywało się otwarcie wystawy Łukasza Jastrubczaka i cały wieczór i noc przesiedziałem w Psie oraz lokalu Kisielice gdzie nie było niebezpiecznego odkażającego światła UV. Morał z historii jest taki, że czasem warto nie przyjść na zajęcia.
Tak wyglądają groźne lampy:

a tak wyglądał wykład przeprowadzony następnego dnia na temat działania lamp:

Dziś o godzinie 18.00 odbędzie się wystawa poplenerowa, na której zobaczyć będzie można to, co studenci zrealizowali w czasie pleneru. Zapraszamy.
A to plakat autorstwa studentki 4 roku grafiki, Moniki Szydłowskiej:
