Targi były mniejsze niż rok temu, spora część austryjackich galerii poobrażało się na organizatorów. Nie wnikałem dokładnie w przyczyny owego obrażenia, ale z grubsza chodzi o prowincjonalny wymiar Viennafair. Brak kilku ważnych galerii z Wiednia był widoczny, z drugiej strony nie było (prawie nie było) galerii wyjątkowo beznadziejnych i nie rokujących na nic.
Napotkaliśmy kilku miłych galerzystów, naszych kolegów z Wilna z galerii Tulips&Roses (która to galeria już w czercu będzie pokazywać swoich artystów w naszej poznańskiej galerii) oraz bardzo miłą galerią z Rumunii o wdzięcznej nazwie Sabot. Z tą drugą galerią szukuję się pokaz w czerwcu, poza granicami naszego kraju, choć nic nic nigdy nie jest pewne.
W trakcie targów przeziębiłęm się i nie uczestniczyłem w życiu towarzystkim. Ominęło mnie przyjęcie w Kunsthalle, na którym były wszystkie koleżanki i wszyscy koledzy. Z pewnego źródławiem, że Michał Suchora (pracujący w galerii Lokal 30 z Warszawy) tańczył na tym przyjęciu na dwóch stołkach barowych ustawionych jeden na drugim. Choć jak teraz to pisze, to myślę, że to jednak niemożliwe.