czwartek, 22 lipca 2010

Wakacje

Blog stracił na dynamice i wszystkie tłumaczenia są bez sensu. Okres wakacyjno-urlopowy zachęca do licznych wyjazdów. Nie było wpisów, gdyż byłem w różnych miejscach.

Na przełomie czerwca i lipca odbyłem podróż do Tarnowa. 29 sierpnia br. otwieramy tam pierwszą część wystawy Tarnów. 1000 lat nowoczesności. Na inauguracji zostanie pokazany premierowo film Krzysztofa Kaczmarka Pompenzuballen (którego pokaz przedpremierowowy będzie miał miejsce podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty, a bardzo interesujący fragment tego filmu pt: Casting można zobaczyć na niezbyt interesującej wystawie grupowej o tytule Letni Nieletni, w warszawskiej Zachęcie). Powstanie rzeźba Wilhelma Sasnala, która zostanie ustawiona na stałe w Mościcach oraz usłyszymy koncert zespołu 19 wiosen.

W Tarnowie ostatecznie zostały ukończone prace nad książką, która jest czymś w rodzaju przewodnika po prowincjonalnym wymiarze modernizmu w wydaniu tarnowskim. Miałem wielką przyjemność współredagować ją z Ewą Łączyńską-Widz, kuratorką pracującą w tarnowskim BWA. Książka za jakiś tydzień opuści drukarnię i znajdzie się w sprzedaży. Wydaje ją wydawnictwo o przyjemnej nazwie 40 000 malarzy, prowadzone przez Kubę Banasiaka, który kiedyś sam był malarzem (współtwórcą prądu zwanego fragmentaryzmem), a teraz jest bardzo ambitnym krytykiem sztuki i wydawcą. Książka ma mieć 512 stron, jak będę miał ją w ręku, opiszę w szczegółach aby zachęcić do ewentualnego zakupu.

Tymczasem zdjęcia z ostatniego pobytu i pracy nad książką:

Ewa Łączyńska i Grzegorz Piątek po rozmowie na temat architektury, pozując do zdjęcia udają, że wciąż rozmawiają o architekturze.













Barbara Bułdys, historyczka sztuki z muzeum w Tarnowie, która napisała tekst o modernie w Mościcach














Podczas pobytu udało mi się wziąć udział w bardzo ciekawym wykładzie Sebastiana Cichockiego zorganizowanym przez Ewę w BWA. W książce znajduje się tekst Sebastiana na temat mościckich inspiracji w twórczości Wilhelma Sasnala. Podczas wykładu bardzo agresywnie i głośno zachowywał się szef ZPAP w Tarnowie pan Światosław Karwat. Więcej o ZPAP w Tarnowie można dowiedzieć się na oficjalnej stronie okręgu tarnowskiego www.infozpap.yoyo.pl














Ilekroć jestem w Tarnowie na otwarciu jakiejś wystawy moją uwagę zwracają fotografowie z lokalnej prasy. W żadnym mieście nie mają tak długich obiektywów i wielkich toreb.













A tu zdjęcie z zimy, które wystała mi Ewa, na którym Wilhelm Sasnal pokazuje Rafałowi Bujnowskiemu (obaj odwróceni) tarnowską "banię".













Po pobycie w Tarnowie udałem się do Wrocławia. Widziałem nieciekawą wystawę dyplomów tamtejszej ASP, która była dużo gorsza od wystawy poznańskich dyplomów, mimo tego (a może właśnie przez to), że we Wrocławiu prace wybierali profesorowie.

Z ciekawszych prac:

Seria wykonanych z blachy pniaków z dziurą.







































Przygnębiające obrazy olejne:







































































oraz inne:













































Znalazł się też projekt płaskorzeźby przedstawiający parę nagich ludzi i jamochłona



















oraz dość perwersyjna praca z ptakiem w labiryncie.




















Tego samego wieczora byłem na wernisażu wystawy Doroty Podlaskiej w bardzo sympatycznej galerii Entropia. Na wernisażu był tłum ludzi, zdjecie tego nie oddaje, gdyż zrobione jest na chwilę przed pojawieniem sie tłumu.













Później byłem na znakomitej wystawie produktów nieistniejącej już wrocławskiej firmy Elwro, która odbyła się w zachwycającej galerii BWA Dizajn. Wszystkie moje uprzedzenia co do tego miejsca zniknęły, wystawa była pięknie zaaranżowana, można było pograć na konsolach do gier produkowancych przez Elwro w latach 80tych, obejrzeć komputer Odra, syntezatory muzyczne (na ktorych też można było grać).



























Na koniec pojechaliśmy zobaczyć wystawę Survival, na której był jeszcze większy tłum wernisażowych gości. Było ich tak dużo, że oglądanie wystawy przychodziło z dużym trudem, choć może to i dobrze, bo wystawa nie była dobra.













Oto bardzo trudna do sfotografowania praca Doroty Nieznalskiej (w wersji z lampą i bez lampy).


























W międzyczasie odwiedziliśmy nową galerię we Wrocławiu. Galeria nazywa się Emdes i wszystko wskazuje na to, że będzie to przyzwoita galeria sztuki współczesnej, jakiej w tym bardzo miłym mieście brak.














Byliśmy jedynymi gośćmi tego dnia, gdyż przyszliśmy już po zamknięciu wystawy. Mimo tego Piotr Blajerski, jedna z osób, które prowadzą galerię, uruchomił wszystkie urządzenia oraz podświetlił rzeźbę (co było bardzo trudne, gdyż włącznik był schowany nie wiadomo gdzie).

Póżniej byłem w Szczecinie



















W Muzeum Narodowym widziałem dwie bardzo ładne prace:
Jerzego Skarżyńskiego "Nie ma stonki ziemniaczanej"



















oraz Emilii Nóżko-Paprockiej "Desant"



















Po powrocie ze Szczecina odwiedziłem posiadłość Joanny Janiak i jej męża profesora Piotra C. Kowalskiego, znakomitego malarza i pedagoga. Ostatniego dnia pobytu na wsi przyjechał Piotr Bernatowicz, naczelny poznańskiego pisma Arteon. Na zdjęciach: Justyna Kowalska (córka Piotra C. Kowalskiego i Joanny Janiak), Joanna Janiak, Profesor PCK i wspomniany red. Bernatowicz)
































































































A teraz jestem w Warszawie. Zdjęcie z trasy Poznań - Warszawa.





niedziela, 4 lipca 2010

Karolina

Obiecałem jakiś czas temu studentce III roku filologii duńskiej Karolinie Pawelec, że zamieszczę jej zdjęcia na moim blogu. Szczególnie zależało jej, aby dać to, na którym widać znajdującą się w Galerii Pies nalepkę "InStyle Dobry Adres". "InStyle" to czasopismo, które mówi jak powinno się żyć i co kupować oraz gdzie chodzić. Czasopismo "InStyle" orzekło w zeszłym roku, że Galeria Pies to dobry adres i nagrodziło nas nalepką.



czwartek, 1 lipca 2010

Dyplomy_Poznań

Po dłuższej przerwie blog znowu działa. Przerwa spowodowana była licznymi wyjazdami służbowymi oraz brakiem motywacji.

Na początku czerwca mogliśmy oglądać wystawę dyplomów poznańskiej ASP. Pomysł był taki, że nie będą pokazywane najlepsze dyplomy w opinii profesorów (cokolwiek to może znaczyć) ale wszystkie jakie w tym roku powstały. Oczywiście taka wystawa jest świetnym pretekstem, żeby dać upust nieskrywanej niechęci to systemu artystycznego szkolnictwa wyższego, jednak nie chcę generować złych wibracji i zacznę od rzeczy, które podobały mi się.

Podobał mi się dyplom Marty Tomasik. Oczywiście, trudno żeby mi się nie podobał, gdyż Marta jest artystką współpracującą z Galerią Pies. Dyplom Marty jako jeden z dwu ma reprezentować poznańską ASP w konkursie na najlepszy dyplom artystyczny w Polsce, który to konkurs odbędzie się w Gdańsku.














Podobał mi się napis, który zrobił Mateusz Sadowski. Napis informował, że właśnie tu jest dyplom artysty. Na płytę została naklejona taśma klejąca, która układała się w "MATEUSZ SADOWSKI TARCIE". Następnie płyta i taśma zostały pomalowane. Gdy farba wyschła, Mateusz odkleił taśmę i ukazały się piękne litery.













Były też inne rzeczy, które mi się podobały, ale źle wyszły na zdjęciach i niestety nie mogę ich tu pokazać.
Dobrze za to na zdjęciach wyszły stroje wykonane z papieru. Wystarczy ryza zwykłego papieru do drukarki, aby zrobić takie cudeńka:
































Pracownia malarstwa profesora Walczaka, jak zwykle, w świetnej formie:































































































A tu część innego dyplomu, choć z tej samej pracowni- kobieta w jacuzzi. Oglądałem dziś program o przenośnym dmuchanym jacuzzi. Wymawiano tam jacuzzi nie "dżakuzi", ale "jakucci". Dziwne.
Obraz leżał na ziemi i można było go podziwiać w pełnej krasie z pewnej wysokości.













w odróżnieniu od tego, który był tradycyjnie zawieszony za pomocą żyłek:













A tak wyglądała specjalna siatka, która została z tej okazji wyprodukowana. Widnieją na niej: litera D (jak dyplom), symbol "_" - czyli tzw. podkreślnik, aby zaakcentować, że to jest impreza warta podkreślenia oraz żeby się kojarzyło z komputerami (czyli czymś bardzo nowoczesnym), cyfra "10" gdyż mamy 2010 rok oraz kropka, jako że dyplom to kropka nad "i".














Generalnym problemem wystawy dyplomów było złe feng shui (co należy czytać "feng szłej" a nie "feng szui"). Większość boksów, w których dyplomanci mieli pokazywać swoje prace była bardzo mała. Rodzi to pytanie o sens pokazywania wszystkich dyplomów. Wyglądało to tak (mam 180 cm wzrostu):
ściana













przejście