piątek, 17 sierpnia 2012

Sokołowsko

Jutro o tej porze będę w Sokołowsku na II Festiwalu Sztuki Efemerycznej. Pierwszy raz w życiu zobaczę na żywo Jerzego Beresia. Oto link do strony festiwalu. Impreza trwać będzie cztery dni, zachęcam do przyjazdu, zwłaszcza, że ma by dobra pogoda i bogaty program. Ciesze się na ten wyjazd, miałem słabe wakacje w tym roku (przynajmniej w porównaniu z tymi, którzy gdzieś pojechali), więc to zawsze jakaś odmiana. Wkrótce relacja!


czwartek, 16 sierpnia 2012

Duże rzeczy

Jeszcze wspomnienia z wycieczki do Klużu.
Oto rachunek z restauracji Belvedere (o której pisałem ostatnio). Przysłała go jedna z czytelniczek niniejszego bloga. Jak widać, jest naprawdę duży (dla porównania, obok znajduję się ołówek).

































Na Węgrzech (w drodze powrotnej z Rumunii) natknęliśmy się na inną dużą rzecz (przy drodze nr 47 w miejscowości Derecske)

Tak jak widać na zdjęciach - to wielka betonowa piłka. Z tego co udało mi się ustalić nie jest to pomnik futbolu, tylko eksperymentalna konstrukcja architektoniczna. W internecie nie znalazłem zbyt wiele informacji, choć podejrzewam, że jednak trzeba znać węgierski, bo z pewnością na Węgrzech jest to bardzo znany obiekt, być może nawet odpowiednik naszego stadionu narodowego.


zaglądamy do środka


































A tu coś, co mi się skojarzyło. Praca autorstwa Wilhelma Sasnala, która powstała na wystawę Tarnów. 1000 lat nowoczesności. 





sobota, 11 sierpnia 2012


Zgodnie z zapowiedzią wracamy do historii z nieodległej przeszłości. Czasem jest tak, że zbieram się do napisania tekstu, czas mija i wydarzenie staje się coraz mniej aktualne aż w końcu staje się nieaktualne. Tak już jest. Ucieka dzień po dniu.

Ponad rok temu wybraliśmy się do Rumunii na wystawę Łukasza Jastrubczaka pt. Mirage Galerii Sabot. Łukasz jest artystą Galerii Pies, znamy się od liceum, dziwnym trafem chodziliśmy do jednej klasy.

Galeria Sabot znajduje się w Klużu. W Rumunii sytuacja jest uproszczona, gdyż prawie wszystkie interesujące rzeczy, jeśli chodzi o sztukę współczesną, znajdują się w jednym mieście, a nawet w jednym budynku. Budynek nazywa się Fabrica de Pensule, co oznaszy „fabryka pędzli”. W czasach Nicolae Ceausescu była to właśnie fabryka pędzli, a teraz, z inicjatywy Darii Pervain (która jest szefową galerii Sabot) pojawili się tam artyści i galerie. Pracownie mają tam Cyprian Muresan, Adrian Ghenie, Sarban Savu, Radu Comsa i jeszcze kilkunastu innych twórców, którzy kształtują świat sztuki w tym interesującym kraju.

Oprócz galerii Sabot w budynku znajduje się również słynna galeria Plan B
oraz jeszcze kilka innych, mniej sławnych, które nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Galerie te wyglądają bardzo porządnie, tak jak na zachodzie Europy, czyli generalnie lepiej niż u nas.

galeria Plan B
galeria Peles Empire
Galeria Laika


wystawa  Łukasza

Daria i Adrian Ghenie

Daria ze słynną modową blogerką z Polski

Łukasz, Alice, Dorota, Gosia, Ecaterina

W budynku pozostało kilka tablic przypominających o zasadach BHP w fabryce.

Jest również ta piękna gablota. Plakat ostrzega przed używaniem zniszczonych narzędzi. Obok te narzędzia się materializują, na dole są złe, zniszczone (których nie wolno używać) a na górze były dobre, niezniszczone. Ktoś te dobre ukradł, został po nich tylko słabo widoczny ślad.

Jedzenie.

W Rumunii jest bardzo dobra pizza, generalnie włoskie jedzenie jest dużo lepsze niż u nas. Rumuńskie jedzenie nie jest tak dobre, choć może to być kwestia szczęścia oraz gustu. 
Oto najgorszy obiad roku 2011 w kategorii "na mieście":
Flaki, ale zabielane. Słabo znam język rumuński, więc przez pomyłkę zamówiłem. To danie mogłoby być pewnie dobre, ale tak gdzie byliśmy nie było.

Wybraliśmy się też na obiad do hotelu Belvedere. Placówka ta najlepsze czasy ma już za sobą, hotel był niemal pusty.  



Wewnątrz nie wolno robić zdjęć. 



Artyzujące zdjęcie w restauracji hotelowej.. 


Pomimo tego, że byliśmy jedynymi gośćmi luzowana noga z kurczaka była przypalona. Nie było to smaczne, a mimo to zjadłem prawie wszystko. Kelner chciał dokonać przestępstwa skarbowego i nie wydrukował paragonu, jednak poprosiliśmy go, żeby go jednak wydrukował. Było nawet dość drogo.

a na koniec wielki rumuński ekler


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Mercedes odjeżdża na zawsze.

Sierpień okazał się smutnym miesiącem dla fanów motoryzacji czytających mojego bloga. Mikołaj Iwański sprzedał Mercedesa 124 i kupił auto o którym nie mam zamiaru pisać. Mercedes nastręczał drobnych trudności  i w pewnym momencie trzeba było wymienić w nim wszystko, ale jak to w życiu "coś za coś". Czarny mercedes był postrachem władz Politechniki Koszalińskiej, towarzyszem naszych podróży służbowych oraz ogólnie punktem odniesienia w błyskawicznie zmieniającym się świecie.
Oto jedno z ostatnich zdjęć "Balerona". Koniec marzeń.

sobota, 4 sierpnia 2012

Pomnik Ofiar Wypadków i Katastrof Komunikacyjnych oraz Przemocy

Ostatni czas spędziłem we wsi Marcinkowice. To miłe miejsce (24 km od Tarnowa), mieszka tam moja rodzina. Nieopodal Marcinkowic jest wieś Zabaw - główny ośrodek kultu bł. Karoliny Kózki. 


W Zabawie znajduje się, działające pod egidą Kościoła, Centrum Terapii po Traumie. Umiejscowienie tego ośrodka właśnie tam nie jest przypadkowe, wiąże się to w symboliczny sposób z historią bł. Karoliny, która zginęła broniąc się przed  gwałtem. Zabawa to spokojna i ładna wieś,  dobre miejsce dla osób, które dzięki wsparciu psychologów, próbują przełamać swoje traumy.


W Zabawie powstał Pomnik Ofiar Wypadków i Katastrof Komunikacyjnych oraz Przemocy, któremu chciałbym poświęcić wpis. Bardzo podoba mi się idea Centrum Terapii, zupełnie za to nie podoba mi się ten dziwaczny pomnik. Autorem jest dr hab. Jacek Kucaba - plastyk z Tarnowa. Jacek Kucaba jest żywym dowodem na to, że przyznawanie stopni naukowych na uczelniach plastycznych powinno przyjąć  bardziej cywilizowane formy, cóż. Oto strona Jacka Kucaby, na której możemy zobaczyć jego "rzeźby wystawiennicze", jest muzyka i poruszający się wokół własnej osi złom. 


Problem z pomnikiem jest taki,, że dość kontrowersyjnie wpisuje się w wiejski pejzaż, sam w sobie zresztą też jest szpetny. Nie wiem, czy to dobre miejsce "konntenplacji dla osób poszkodowanych w wypadkach i ich rodzin". 





A to opis ze strony www.przejscie.com:
Aktualna w swoim przesłaniu i pełna duchowych symboli forma stanowi odniesienie do dramatycznych uczuć towarzyszących ludzkim tragediom, będąc jednocześnie przestrzenią katharzis. Rzeźba jest symbolicznym zderzeniem dwóch przeciwległych dróg, na których styku sytuuje się miejsce tytułowego przejścia. Kardiogram umieszczony na głównej ścianie obrazuje walkę o życie, która mimo że kończy się dramatem znajduje swoje połączenie z krzyżem który góruje nad całym pomnikiem. W nocy słóp światła wydobywający się ze skrzyżowania dróg łączy świat nieba i ziemi jako widzialny znak pamięci o tych, którzy odeszli w tragiczny sposób, ale nie zostali unicestwieni. Na ścianach pomnika będą umieszczone jednakowej wielkości krzyżyki upamiętniające  konkretne osoby, które zgineły. Wokół pomnika zbierane są przydrożne krzyże z miejsc wypadków drogowych. 

Na marginesie to pretensjonalne i niepotrzebne dzieło samo w sobie jest niebezpieczne, łatwo wybić sobie oko na ostrych, metalowych krawędzie wewnątrz ślimaka. 








piątek, 3 sierpnia 2012

Realizacje przestrzenne



Ten i następny wpis poświęcony będzie realizacjom przestrzennym. Pierwsza to instalacja Galerii Pies w Poznńskim Arsenale a druga to Pomnik Ofiar Wypadków Drogowych we wsi Zabawa (gmina Radłów). Ale najpierw jeszcze jedno zdjęcie z tegorocznych dyplomów poznańskiej ASP o którym zapomniałem:



Historia, którą tu opiszę, nie zalicza się do kategorii nowości, cała sprawa miała miejsce na początku tego roku. Już dawno miałem o tym pisać, ale jakoś zapomniałem.


Stach Szabłowski, którego wszyscy znają i lubią, został poproszony przez poznański Arsenał o zrobienie wystawy, która miała odzwierciedlać kondycje naszego lokalnego środowisko plastycznego.
Gdy powiedział mi o tej propozycji, to mu odradzałem, bo poznański Arsenał to miejsce złe na robienie wystaw. Stach jednak, jak większość osób ze środowiska, jest przewrotny i ta przewrotność przejawia się czasem tym, że im gorzej tym lepiej. Zgodził się więc gładko. Tytuł wystawy również był przewrotny, a brzmiał Artbeitdisziplin. Być może nie wszyscy pamiętają, że taki sam tytuł nosi praca Rafała Jakubowicza, która ponad 10 lat temu została w tym samym arsenale ocenzurowana.

Dyrektorem galerii wówczas był  Wojciech Makowiecki. Wojciech Makowiecki jest dyrektorem również dziś. Galerii ma zły program, co jest zasługą złego dyrektora. Z tego powodu tak nie chodzę. Oglądam czasem wystawy przez witrynę i poprawia mi to humor, bo jak większość osób ze środowiska jestem przewrotny i uważam, że im gorzej tym lepiej.
osoba oznaczona strzałką jest dyrektorem galerii miejskiej Arsenał w Poznaniu

Stach Szabłowski oraz Ania Czaban, która była współkuratorką zaprosili do udziału moja skromną galerię. Na początku odmówiłem, bo jak nie chodzę, to nie chodzę. Pomyślałem, że gdybym się zgodził, to musiałbym jednak tam iść, a co to wtedy byłby za bojkot.

W Galerii Pies jest strych, od początku jej istnienia zawalony masą niepotrzebnych gratów. Od dawna zastanawiałem się jak to usunąć, musiałbym zamawiać kontener i znosić to ze dwa dni. Czułem jednak, że ten moment musi nastąpić, bo strych by się przydał, cały magazyn galerii jest w moim mieszkaniu.

W końcu zdecydowałem, że wezmę udział w tej wystawie. Poprosiłem Stacha o dwóch ludzi i samochód, oraz o to, żeby nie zadawał pytań dotyczących realizacji Galerii Pies. Stach, jako, że ma duże doświadczeni jako kurator, bez problemu się na te skromne, postawione przeze mnie warunki zgodził.

Po dwu dniach cały syf ze strychu zniknął i znalazł swoje nowe miejsce na sali wystawowej galerii miejskiej arsenał. Pojawił się nawet tytuł „transport do arsenału” w nawiązaniu wiadomo do kogo.

Niestety nie zobaczyłem tej wystawy. Wystawa chyba się podobała, nawet nasza instalacja.  Jeden kolega powiedział mi że to opróżnienie strychu jest jak walenia piąchą w papierową buzie (przy czym użył innego slowa niż buzia) i że mi nie wypada.

Muszę przyznać, że kuratorka Anna Czaban zachowała się bardzo profesjonalnie i po zakończeniu wystawy spytała mnie telefonicznie czy chcę to z powrotem. No nie chciałem.

Po wystawie ukazało się kilka recenzji, jedna w obiegu, w sumie bez szału, a druga ciekawsza, autorstwa Karola Sienkiewicza w czasopiśmiedwutygodnik.com (które jest ostatnio moim ulubionym polskim czasopismem o sztuce)

Dyrektor Makowiecki uznał, że Karol Sienkiewicz źle myśli i postanowił napisać replikę. List dyrektora zostal opublikowany na facebooku:

Pat Karola Sienkiewicza?

Gdybym nie znał wieku Karola Sienkiewicza i jego wcześniejszych interesujących tekstów, sądziłbym, że felieton ("Poznański pat", Dwutygodnik.com nr 74) napisał zgorzkniały starszy facet, obśmiewający w mało dowcipno-ironicznej formie scenę artystyczno-galeryjną Poznania. Felietonowy styl pozwala na dużo, ale od recenzenta i krytyka oczekiwać można obiektywnych opinii, chyba że autor z góry nastawiony jest negatywnie (np. do kuratora/kuratorów lub miasta, o którym pisze).
Rozpoczyna swoją relację Sienkiewicz od wartościujących uwag o "Sztuce Poznania 1986 – 2011", nie zauważając, że multimedialna ekspozycja jest fragmentem a nie całościowym obrazem dokonań środowiska. Tę rolę pełni książka – nie katalog, jak pisze felietonista – która jest nie tylko historycznym, ale także krytycznym opracowaniem sztuki Poznania ostatnich dekad napisanym przez młodych krytyków (spośród osiemnastu tekstów, piętnaście to młodzi autorzy). To wystawa towarzyszy książce, a nie odwrotnie, jak jest zazwyczaj, stąd jej funkcja ograniczona do suplementu.
Odnosząc się do wystawy "Arbeitidiszplin..." Stacha Szabłowskiego (współkuratorki Anny Czaban nie zauważa), opisał ją bez próby odczytania znaczeniowości prac. Na przykład o "Transporcie do Arsenału" galerii Pies napisał jako o ciekawym efekcie estetycznym, nie zauważając w śmietniku przywiezionym do galerii demonstracji chamstwa i przejawu agresji. Jeżeli sąsiad podrzuca swoje śmieci do mojego domu, to nie widzę w tym żadnej artystycznej akcji i „ciekawego efektu estetycznego”, a złe emocje i pospolitą, złośliwą prowokację. Zgodziłem się na ten „artystyczny” transport, żeby ujawnić oblicze strategii szefa Psa. 
Trudno komentować inne, jednozdaniowe stwierdzenia o konkretnych obiektach, które raczył zauważyć, a pominął głębokie w wymowie, eschatologiczne dzieła Ewy Axelrad czy Gizeli Mickiewicz. Otwiera ekspozycję „wspomnieniowa” instalacja Galerii Niewielkiej (M. Kurak, M. Skorwider), poświęcona poznańskiemu epizodowi Josepha Beuysa, o której w tekście ani słowa.

Nie trudno też było zauważyć związek performansu Krasnali z karłem/krasnalem Tomasza Mroza, który jednak tworzy jakąś sytuację w zamkniętym pomieszczeniu, a nie tylko razi obleśnym erotyzmem. Zbyt letnim słowem opisuje Sienkiewicz poznańską scenę, której dokonania, szczególnie ostatnich lat, zasługują na coś więcej niż złośliwy felieton.

Wojciech Makowiecki
Dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał
w Poznaniu

No a tak to wyglądało. 
Zuzanna Koszuta i Monika Marciniak koordynują prace przy instalacji.

fot. D. Koniusz, to zdjęcie w tle, to już jakaś inna praca, nie nasza.